poniedziałek, 23 maja 2011

Człowiek Łoś i Demon Ciemnego Mroku

Z zapisków w Bełkot Logu:
Idzie Człowiek Łoś przez las i nagle z niezbadanych odmętów ściółki leśnej wyłonił się Demon Ciemnego Mroku.
-Człowieku Łosiu! - powiedział Demon. - Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia. Czy zgadzasz się?
-Aby zgodzić się, muszę najpierw poznać szczegóły owej propozycji. - odpowiedział Człowiek Łoś.
-Dobrze, Człowieku Łosiu. Propozycja jest taka: jak zaniesiesz to - wyciągnął właściwie nie wiadomo skąd koszyczek. - do domku Babci, to nie zadam ci niezwykle bolesnej śmierci.
-Hmm... - zastanowił się Człowiek Łoś. - Dobrze. - powiedział w końcu. - Przystaję na twą propozycję.
Demon Ciemnego Mroku uśmiechnął się.
-Jeszcze się spotkamy. - powiedział i zniknął.
Człowiek Łoś wiedział, że domek Babci jest na północ od miejsca, w którym się znajdował. Wyciągnął więc zza pazuchy swój wierny kamień, którego używał jako kompasu i sprawdził, od której strony porasta go mech. Gdy znał już kierunek, w którym powinien się udać, ruszył w drogę. Po chwili dotarł na polanę, na środku której stał samotny domek.
"To musi być domek Babci." - pomyślał Człowiek Łoś.
Zapukał do drzwi.
-Kto tam? - usłyszał zachrypnięty i zmęczony głos starszej kobiety.
-To ja, Człowiek Łoś. - odpowiedział Człowiek Łoś. - Przyniosłem ci koszyk.
-Proszę, wejdź. Czekałam na ciebie.
Pewną ręką otworzył drzwi i wszedł do środka. Jego oczom objawił się straszny widok. Pod jedną ze ścian stało łóżko, a w nim leżała potworna postać wycieńczonej chorobą staruszki. Jej szara skóra pokryta była wielkimi, ciemno czerwonymi bąblami.
-Babciu, - spytał się Człowiek Łoś. - po co ci takie wielkie bąble?
-Żebym mogła wyciskać z nich ropę. - odpowiedziała Babcia.
Następnie spojrzał na jej ręce. Zakończone były paznokciami tak długimi, iż mogła bez najmniejszego problemu za ich pomocą, nie wstając z łóżka przewieszać obrazy na przeciwległej ścianie chatki.
-Babciu, - spytał się Człowiek Łoś. - po co ci takie długie paznokcie?
-Żebym mogła się podrapać w każdą część ciała. - odpowiedziała Babcia.
Potem spojrzał w jej oczy. Ujrzał w nich mrok. Nie zdziwiło go to, że zobaczył mrok w oczach chorej staruszki, lecz zdziwiło go to, że mrok, który ujrzał był ciemny.
"To pułapka!" - pomyślał Człowiek Łoś.
-To pułapka! - powiedział Człowiek Łoś i po chwili pożałował swojej decyzji.
-Tak, Człowieku Łosiu. - powiedziała Babcia głosem Demona Ciemnego Mroku. - To jest pułapka.
W tej chwili twarz staruszki zmieniła się w mniej, lecz nadal straszną twarz Demona Ciemnego Mroku.
-Teraz już znasz mój sekret, Człowieku Łosiu. - rzekł Demon.
-Jaki sekret? - zdziwił się Człowiek Łoś.
-Pytasz mnie, więc ci odpowiem, Człowieku Łosiu. - odpowiedział Demon. - Lubię przebierać się za chore staruszki.
-Ty potworze! - wykrzyknął Człowiek Łoś. - Jak może istnieć coś tak złego jak ty?
Demon Ciemnego Mroku nie odpowiedział, tylko kontynuował swój wywód:
-Skoro znasz już mój sekret, będę musiał cię zabić, Człowieku Łosiu.
-Mówiłeś, że jeżeli przyniosę tutaj koszyk to nie zadasz mi śmierci. - sprzeciwił się Człowiek Łoś.
-Powiedziałem, że nie zadam ci niezwykle bolesnej śmierci. O żadnej innej nic nie mówiłem.
Wtedy Człowiek Łoś sięgnął po ostatnią deskę ratunku, a dokładniej po deskę do prasowania stojącą obok niego i walnął nią Demona prosto w twarz. Pod wpływem uderzenia pociekły po niej strumienie ciemno granatowej krwi.
-To ty krwawisz na granatowo? - zdziwił się Człowiek Łoś.
-Tylko wtedy, kiedy chcę kogoś zabić. - odpowiedział Demon.
Następnie zasięgnął najciemniejszego mroku, jaki widział świat i wykorzystując nieznaną nikomu technikę uformował z niego, niczym z podłużnego balona pieska, którym rzucił w Człowieka Łosia. Jedynie dzięki swojemu wrodzonemu refleksowi uniknął lecącego w jego stronę mrocznego pocisku.
Zdenerwowany swoim niepowodzeniem, Demon Ciemnego Mroku ponownie zasięgnął najciemniejszego mroku, jaki widział świat i korzystając z innej techniki zapomnianej przed wiekami uformował mroczną wersję Człowieka Łosia.
-To niemożliwe. - powiedział Człowiek Łoś, gdy Demon ukończył swoje dzieło.
-A jednak. - odpowiedziała mu jego mroczna wersja.
Człowiek Łoś, nie widząc innego wyjścia, użył swojej wewnętrznej siły i uniósł dach, aby za chwilę go opuścić z powrotem. Ściany domku nie wytrzymały naporu masy dachówek i zawaliły się, grzebiąc ich wszystkich. Jedynie Człowiek Łoś zdołał się uratować. Kiedy wygrzebał się spod gruzów, spotkał prawdziwą Babcię, która właśnie wróciła z zakupów.
-O, mój Boże! Co się stało z moim domkiem? - krzyknęła zdziwiona Babcia.
Człowiek Łoś, nie mając na kogo zrzucić winy, uciekł do lasu i nikt nigdy więcej nie widział go w pobliżu domku Babci.

*****

-...Koniec. Jaki jest morał tej historii?
-Zawsze uważaj co mówisz na głos.
-A mi się nie podobało.
-Dlaczego, Maciusiu?
-Bo jem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz